środa, 5 września 2012

O (nie)SZCZĘŚCIU

UWAGA!
Kilka dni temu w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego (który wcale nie leży w Wielkopolsce!) zagubiłam swoją wenę. Być może została gdzieś w okolicach Hali Targowej... Tak, ostatni weekend był pod wszystkimi aspektami cudooowny! Jestem tak natchniona, że aż nie wiem o czym napisać!
Spotkania z kolegami z przedszkola, podstawówki, gimnazjum... Błogie szaleństwo pod sceną na koncercie poznańskiej Luxtorpedy... Było jeszcze coś, ale to pominę - Dobska pewnie się domyśla o co be. :D

Mawiają, że kto nie ma szczęścia w miłości, ten ma szczęście w kartach. Umiem grać w pokera. Jako-tako, po japońsku. To znaczy, że gdybym grała w rozbieranego, to pewnie szybko pozbyłabym się swych ubrań... W "ku ku" też się orientuję... Aż tak, że podczas ostatniego wyjazdu nad jezioro ze znajomymi wymyśliliśmy karę: ten, kto nie będzie miał "ku ku" - wchodzi do jeziora od stóp do głów tyle razy, ile razy nie zgadnie jakie "zestawy" mają przeciwnicy. Oczywiście, najczęściej padało na mnie. I to akurat wtedy, gdy temperatura wody gwałtownie spadła, tworząc na jeziorze tafle lodu, słońce schowało się za chmurami i zerwał się potężny wiatr, a nad moją głową szalała burza z piorunami! Nie no, z tymi warunkami pogodowymi nieco przesadziłam, ale to nie zmienia faktu, że najczęściej zanurzać się w wodzie musiałam JA! Poza tymi grami opanowałam jeszcze grę w "Wojnę" i "Kenta". W stopniu średnio-początkowo-zaawansowanym...
Nie uważam zatem, abym miała szczęście w kartach. W miłości również nie mam. Chyba raczej mam pecha. Szukam męża - póki co bezskutecznie... :D 
Ale, Moi Drodzy, spełniam się w wygrywaniu nagród! Wygrałam w przeciągu ostatnich dwóch, do trzech tygodni: -pojedynczy bilet na koncert zespołu Bajm, -plakat festiwalu "Summer Dying Loud 2012", na którym widnieje logo COMY i Luxtorpedy (dla Was pewnie to większy kawałek papieru, dla mnie wspaniała nagroda! :D), -podwójne zaproszenie do Gorzowskiej Filharmonii na "Inaugurację sezonu artystycznego 2012/2013"! :D Kieeedyś może wygram coś cenniejszego. A może i mąż się jakiś trafi w międzyczasie. :D

Na koniec wklejam moje nieudolne "dzieło". Taki malusi prezencik dla Magdaleny - mojej blogowej (i nie tylko!) kompanki. Jeszcze nie każdy z Czytelników wie, żeśmy z Dobską są niekwestionowane mistrzynie programu Paint! :D
Pozdro!
S.