piątek, 25 stycznia 2013

PIĘĆ

Początek września 2012 - koniec stycznia 2013.
Żyję, Moi Drodzy! Ale jak tu normalnie wpis dodać po takim czasie? Z wprawy wyszłam, przez Moją Kompankę wszystko! Miliony myśli, pomysłów jeszcze więcej, a na coś się trzeba zdecydować...
Pięć miesięcy. Pięć niezwykłych miesięcy i pięć miesięcy okropnych. Totalne pomieszanie z poplątaniem. Moje życie przeszło w tym czasie rewolucję. Dużo się pozmieniało, świat stanął na uszach. Coś się zaczęło, a coś innego bezpowrotnie skończyło. Skakałam jak polny konik z radości, beczałam jak bóbr z rozpaczy.
Co u mnie? Jednego dnia mam się dobrze, kolejnego wręcz przeciwnie - i tak na zmianę. Robię teraz to, co od zawsze lubiłam robić i ciągle liczę na więcej. W końcu zrozumiałam, że w życiu nie opłaca się wybierać tych zajęć, które teoretyczne mają przynieść nam zyski pod postacią walizy wypchanej pieniędzmi. Z kasą jak ze szczęściem - raz jest, a raz jej nie ma. I do tego powinniśmy przywyknąć. Szczęście, to ulotność, nic stałego - należy oswoić się z tą myślą, a życie stanie się dla nas wszystkich bardziej znośne. Lepiej robić to, co się lubi robić najbardziej pod słońcem i czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. Wszystko inne "wyjdzie w praniu"...
Pięć miesięcy. Mało, czy może wręcz przeciwnie? Co można zrobić w pięć miesięcy? Wujek Google nie podaje jednoznacznej odpowiedzi, a jeśli On nie wie - wiedzcie, że coś się dzieje... Z własnych obserwacji (nie, nie z autopsji!) wiem, że można w tym czasie:
A.zbudować kawałek domu - z pomocą góroli może i cały? Mówię tu o budowie od podstaw, od fundamentów. Drewniana chatka, mmm...
Ą.stracić cały dobytek - można nawet w kilka dni, ale pięć miesięcy, to taki okres najbardziej prawdopodobny. Wszystkiego nie traci się z dnia na dzień, jak na filmach. Równie dobrze można się wzbogacić w pięć miesięcy. Ba, w ciągu pięciu miesięcy stać się milionerem i to wszystko stracić!
B.zakochać się - jeśli chodzi o mnie, to wystarczy niekiedy nawet kilka dni... Pięć miesięcy przebywania ze sobą pozwala na dogłębne poznanie siebie nawzajem.
C.się odkochać - oj... Odkochać się jest ciężko, a pięć miesięcy, to niezbędne minimum potrzebne do całkowitego odkochania.
Ć.zawrzeć związek małżeński - czemu nie? Wiąże się to z opcją "B". Jeśli jesteśmy siebie pewni, to po co zwlekać? Nawet dwa miesiące wystarczą. Ba, miesiąc!
D.rozwieść się - kiedyś marzyłam o pracy w kancelarii adwokackiej... Tak, wiem - za dużo "Magdy M"... Chciałam udzialać "rozwodów w 5 minut"... Kto wie, może jeszcze kiedyś pójdę na wymarzone prawo, otworzę własną kancelarię?
E.zrobić kurs prawa jazdy - weszły nowe przepisy kilka dni temu. Jak ktoś zepnie poślady, to w pięć miechów podoła, nawet z kilkoma oblanymi egzaminami. Serio!
Ę.zwiedzić kawałek świata - na cały glob potrzeba więcej czasu, który zależny jest od środka komunikacji, jaki wybierzemy. Przypomnę, że z Gorzowa do miejscowości pod Barceloną (Hiszpania) i z powrotem autostopem można dojechać w maksymalnie 10 dni.
F.dostać pracę - choć niektórzy latami nie mogą tego uczynić, często nawet nie z własnej winy. Przy dużych chęciach w pięciu miesiącach się zmieścić jak najbardziej można.Aczkolwiek można ją też w tym czasie stracić. Ta pierwsza opcja jest o wiele lepsza, oczywiście. Dostawać i tracić pracę w ciągu tych pięciu miesięcy kilka razy - możliwe!  Jakie są statystyki? Wie ktoś? Szukam rekordzistów.
G.wszystkie inne opcje, które wymieniłabym, ale alfabet też się kończy...

Co jeszcze może stać się w pięć miesięcy? Można w tym czasie dojrzeć. Zrozumieć, co tak naprawdę jest dla nas w życiu ważne. Można dojść do wniosku, że jakiekolwiek kłótnie, niesnaski nie są nam potrzebne do szczęścia, zbędne w życiu codziennym. W tym czasie można też przeżyć wiele wspaniałych przygód, które pamiętać będziemy latami i kiedyś opowiemy je naszym dzieciom, wnukom, prawnukom... Można także zrobić głupstwa, które będą się za nami ciągnąć przez następne wieki. Jesteśmy tylko ludźmi. W ciągu pięciu miesięcy jesteśmy w stanie popełnić miliardy błędów. Można też poznać wielu wspaniałych ludzi, z którymi teraz chcemy spędzać swój cały wolny czas. Można też tych wspaniałych, których znamy od dawna, stracić na zawsze, bezpowrotnie... Ale najważniejsze, że wspomnienia nie zginą nigdy!

W żadnym wypadku nie było to podsumowanie ubiegłego roku, a raczej jego ostatnich miesięcy i początku tego nowego. W postanowienia noworocze też się nie bawię. Co ma być, to będzie. Z planów zwykle wychodzą nici, marzenia spełniają się nie dokońca tak, jakbyśmy tego chcieli. Albo nie spełniają się wcale. I we wróżby noworoczne też już nie wierzę! Inaczej siedziałabym teraz w szatni, wydając odzież wierzchnią. Tak, tak, Konin! Pozdrowienia od Pani z Szatni! :D A poza tym, byłabym teraz w stolicy Wielkopolski, a siedzę w Wielkopolskim, ale Gorzowie.
Czekajcie teraz na wpis od Dobskiej. Powiem Wam coś w tajemnicy... Dobska postanowiła, że będziemy dodawać minimum jeden post tygodniowo. Trzymajcie zatem kciuki mocno! Pozdrowienia z mroźnego Gorzowa!

czwartek, 17 stycznia 2013

INTERNETY

Uznajmy, że właśnie zbyt długie i często niewiele znaczące przeszukiwanie sieci było powodem tak długiej przerwy w niepisaniu tego oto bloga. Świt już powoli chciała zrywać współpracę ze mną dlatego spięłam pośladki i coś stworzę.

"Dzień dobry nazywam się Magdalena Dobska dzwonię do Pani/Pana...". To pierwsze słowa jakie przychodzą mi do głowy kiedy tylko się obudzę. To objawy choroby zawodowej. Pracy do której przyszłam "na chwile" a leci już 11 miesiąc ;o  Nieważne,nie o tym miało być! Następną czynnością jest włączenie laptopa. I właściwie poza załatwianiem potrzeb fizjologicznych i spacerkach do kuchni po kolejny kubek herbaty mogłabym tak siedzieć cały dzień.
Oczywiście jest lista stron które odwiedzam każdego ranka.
Miejsce pierwsze zajmuje oczywiście facebook.
Znajomi blisko,nowe ploteczki kto gdzie jak z kim po co i dlaczego.
Miejsce drugie zajmuje poczta. Niestety nie znajduje tam maili jakie bym chciała czytać o poranku. Nic typu "Pani Prezes pani firma wygrała w przetargu dotyczącym (blablabla nazwa wspaniałego projektu kulturalnego) . Serdecznie gratulujemy i jednocześnie zapraszamy dziś wieczorem na bankiet (tu miejsce jednego z najbardziej ekskluzywnych miejsc w mieście). Z poważaniem Prezes XY (czyli samiec alfa z równie dobrze prosperującej firmy)". Jedyne co czytam to okazje z Grupona i podobnych temu stron,powiadomienia z fb i od niedawna zaproszenia do korzystania z portalu Sympatia.pl.
Trzecie miejsce to konto bankowe. Mam nadzieje,że kiedyś dziwnym trafem znajdzie się tam pokaźna sumka wpłacona przez jakiegoś darczyńce na nieudolnego lenia jakim jestem,żeby mi się bardziej chciało i na zachętę wpłacił pieniążki na waciki ;)
Na tym powinnam skończyć,ale nieeee... ( I w tym momencie ujawnię kolejne swoje skrzywienia)
Strona rozklad-pkp.pl. Odwiedzana codziennie pomimo,nawet gdy nie planuję żadnej podróży.
Po prost kocham PKP,dlatego muszę sprawdzić cóż przykrego ich spotkało i klikam na Utrudnienia
 (zaraz obok napisu jest czerwony trójkącik). Sprawdzam grzecznie na mapie czy może gdzieś zepsuły się tory
(albo może czy tej nocy zostały skradzione), czy zwrotnice działają wszędzie a może czy pociąg się gdzieś nie popsuł. Strona wzbudza we mnie jeszcze inne pasje ale to w poście o podróżach może jednak ;p
I ostatnia najukochańsza strona w internecie. www.marinetraffic.com. Aktualna mapa statków,ruch statków i ich pozycji. No kocham całym sercem! <3 Strona wymieniona ostatnia bo najbardziej mnie wciąga potrafię pół nocy siedzieć i wpatrywać się w kolorowe znaczki symbolizujące statki pasażerskie,statki transportowe,tankowce,promy,holowniki,jachty itd. Potem czytać o ich wyporności,głębokości zanurzenia,znakach wywoławczych,oglądać zdjęcia itp. itd. Najbardziej jednak fascynujące są dla mnie te kolor szarego...statki nieokreślone! Głęboko wierzę,że znajdę kiedyś piratów i będę mogła się przyłączyć...
Tak właśnie sobie marzę,ze będę marynarzem. W najgorszym wypadku chociaż na starość z racji swojej dziwaczność zamieszkam w latarni morskiej i będę pijąc rum (jak przystało na prawdziwego pirata) sprowadzać statki na skały i rabować wszystkie kosztowności.

Dobska