Wstyd i hańba... Blog kończy dziś roczek a postów tak mało.
Wiem,wiem wszystko moja wina. Przerwa od lutego....
Brawa dla Was za wytrwałość w czekaniu (bo mam nadzieję,że czekaliście i nadal będziecie nas czytać) i brawa dla mnie za lenistwo.
Od lutego zdążyłam odejść z jednaj pracy,znaleźć drugą,też z niej odejść tym razem na rzecz pracująco-wczasowego wyjazdu nad morze. Pogodziłam się ze stratą męża numer jeden (nareszcie zakochany,tylko nie we mnie). Zdobyłam nawet wyższe wykształcenie. Ludzie w okół mnie się nie zmienili (trudno znaleźć drugich takich,z cierpliwością i wyrozumiałością dla mojej osoby). Moje główne zainteresowanie (gubienie się w internecie) też się nie zmieniło. Porzuciłam marzenia o byciu marynarzem (aleeee przygód z marynarzami nie wykluczam). Miasto doznań opuściłam,swoich sił będę od jesieni próbować w Trójmieśćie (jak nie teraz to już nigdy bym nie spróbowała takiej przeprowadzki wiec hop!). Miłość z przystanku Żegrze I nie została poznana. Także w zasadzie wygląda na to,że jesteście teraz w miarę na bieżąco z życiem leniwej blogerki.
Post ten w zasadzie powinien się już skończyć (najlepiej zdaniem o częstszym pisaniu),gdyż nie powstaje w przypływie mocy twórczych,rozpierających uczuć czy też pogmatwanych myśli w głowie. Powstaje bardziej z rozkazu szanownej gorzowianki panny Świt.
Jeśli zatem drodzy czytelnicy chcielibyście aby nasza przygoda się nie zakończyła wypijcie zdrowie za bloga dwóch byłych sextelefonistek.
Następny post będzie miał sens.
Dobska