Dziś będzie
długo, może aż zbyt, za co przepraszam. Chciałam poczekać z kolejnym wpisem
jeszcze trzy miesiące (wzorem mej kompanki), ale już nie będę taka wredna i zrobię
to „dziś” (acz dziś jest niedziela, a ja mam problemy sprzętowe, więc mam
nadzieję, że niebawem ujrzycie ów wpis). Ostatni post na blogu? Październik
2013, Magdalena napisała. A mój? 2 lipca tego samego roku... Pół roku temu. Nic
się nie zmieniło, Kochani! Zupełnie nic, wszystko po staremu, stara bida... Oj,
czuję, że mój nos zaczyna rosnąć! Może zrobię zatem szybki przegląd drugiej
połowy roku 2013... Ready? GO!
W ostatnim
wpisie opowiadałam Wam króciutko o wygraniu biletów na wielką europejską imprezę, ze światowymi
gwiazdami muzyki elektronicznej, w cudownym miejscu na Ziemi... Wszystko było
już ogarnięte do wyjazdu, lecz na mej drodze pojawiła się Dobska z propozycją
pracy. Na podjęcie decyzji miałam jakąś godzinkę, może dwie... Przygoda życia, Chorwacja,
tysiące ludzi, niesamowity klimat, doznania wszelakie, znakomita muza vs.
możliwość dorobienia nad polskim morzem? Zgadnijcie, co wybrałam...
Do Jastarni
trafiłam kolejny raz w swoim życiu i coś czuję, że to jeszcze nie koniec! Czy
żałuję, że odpuściłam sobie Ultra Europe Music Festival w chorwackim Splicie?
Może trochę, ale mam nadzieję, że w tym roku dane mi będzie wybrać się na tę
imprezę i przydadzą się wreszcie zakupione rozmówki polsko-chorwackie... Z moim pechem w sprawach sercowych wielce
prawdopodobne jest wygranie biletów! A co się działo nad polskim morzem? Mała
ilość snu, momentami bardzo ciężka
praca, tęsknota, kupa śmiechu, łzy, ci wspaniali ludzie i Dobska u boku. To był
bardzo dobry miesiąc! Ryczałam jak bóbr (pozdrawiam, Panie KB!), gdy musiałam stamtąd wyjeżdżać... O nadmorskiej
przygodzie wspomnieć musiałam, gdyż komuś to obiecałam (nie czuję, że rymuję!).
Nikt nie spodziewał się, że duet Dobska&Świt opanuje Bałtyk i Zatokę Pucką!
Niestety, wyjechać musiałam, ponieważ czekała mnie walka z uczelnią, a raczej z burdelem, w którym
studiowałam, gdyż na miano „uczelni” to miejsce stanowczo nie zasługuje. Od
września miałam znajdować się w innym miejscu, zacząć nowe życie we włoskiej
Maceracie, spędzić dziesięć miesięcy „gdzieś tam”... Jednak los kolejny raz
pokazał mi środkowy palec.
Następne
tygodnie, to próby poszukiwań swego miejsca, zajęcia dla siebie, planów, rozmyślań, użalania się nad sobą, ogromnej
chęci do walki, odliczania do kolejnych spotkań, ale i podejmowania najważniejszych i najtrudniejszych decyzji w życiu... W skrócie: KOMBO BREJKER LEWEL HARD!
Przekonałam się, że wcale nie jestem taka bezsilna, jak to mnie i co najmniej
kilku osobom jeszcze się wydaje.
A teraz
uważajcie, bo rzucam cytatem z ulubionego serialu!
„Kiedy tak wielu ludzi
jest samotnych,
byłoby niewybaczalnym
egoizmem być samotnym samotnie.”
Jestem samotna, ale nie sama. A może sama, ale nie samotna?
Mniejsza o to! Wiem, że wokół mnie są ludzie, na których zawsze mogę liczyć, i
choć są „gdzieś tam”, to zawsze jakoś tak blisko. Pocieszają, przytulają, a gdy
trzeba, to i patelnią w łeb walną. Nawet wirtualnie! Lubię odliczać dni do
kolejnych spotkań z nimi, uwielbiam te pierwsze minuty podczas ujrzenia i
rzucenia się na siebie. Najgorsze są rozstania albo ich brak z powodu
zabiegania, ale zawsze w tych chwilach już myślę o kolejnym razie razem. To
zabawne... Niby człowiek jest sam, a jednak otacza się ludźmi, bez których nie
wyobraża sobie życia, na których jest skazany do końca swego żywota...
Taka była
druga połowa minionego roku. Pamiętam słowa Dobskiej, gdy wyjeżdżałam
z Jastarni, że jak teraz wyjadę, to nie zobaczymy się przez miliony lat świetlnych i co? Odwiedziłam ją w listopadzie nad polskim morzem, w cudownym mieście, jakim jest Gdynia. Oj, działo się... Potem słynna już nasza Wigilia nadmorska, a po niespełna dwóch tygodniach wspólny Sylwester. Oby więcej i oby częściej w Nowym Roku 2014! I dziękuję wszystkim ludziom z Konina, z którymi miałam okazję świętować podczas ostatniej nocy w roku, z którymi powitałam kolejny.. Z całego serducha! A ten rok zapowiada się jeszcze bardziej emocjonująco... Dalsza walka o siebie (Dobska jest najlepszym katem, jakiego znam!), o innych, o swe marzenia, osiąganie celów. Konkrety może następnym razem. I pamiętajcie: kto nie ma szczęścia w miłości, ten ma szczęście... w konkursach! Pewnie większość z Was już wie, że wspólnie z Magdaleną wygrałyśmy dwa bilety na warszawski koncert naszych idoli z czasów młodości – Backstreet Boys. Z tego miejsca dziękuję raz jeszcze za oddane „lajki” na popularnym portalu społecznościowym, za wiarę w nas, dopingowanie, czuwanie, za wspólne liczenie oddanych głosów, za wszystko! I przepraszam za monotematyczność, spamowanie, a także dziki krzyk, płacz i bieganie po X. piętrze w poznańskim Domu Studenckim „Jowita” po ogłoszeniu wyników. Wiem, że niektórzy chcieli zaznać spokoju w Nowym Roku, ale ja 2 stycznia 2014 roku o godzinie 12:00 byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Chyba nie chcecie wiedzieć, jak będę zachowywać się na samym koncercie, albo gdy wygram trzy miliony w totka, polecę do Stanów, wyjdę za mąż i zostanę matką. Będzie się działo! Lepiej zawsze miejcie ze sobą stopery douszne! I takie pytanie mnie się nasuwa: lepiej wygrywać bilety na koncerty czy mieć szczęście w miłości? :)
z Jastarni, że jak teraz wyjadę, to nie zobaczymy się przez miliony lat świetlnych i co? Odwiedziłam ją w listopadzie nad polskim morzem, w cudownym mieście, jakim jest Gdynia. Oj, działo się... Potem słynna już nasza Wigilia nadmorska, a po niespełna dwóch tygodniach wspólny Sylwester. Oby więcej i oby częściej w Nowym Roku 2014! I dziękuję wszystkim ludziom z Konina, z którymi miałam okazję świętować podczas ostatniej nocy w roku, z którymi powitałam kolejny.. Z całego serducha! A ten rok zapowiada się jeszcze bardziej emocjonująco... Dalsza walka o siebie (Dobska jest najlepszym katem, jakiego znam!), o innych, o swe marzenia, osiąganie celów. Konkrety może następnym razem. I pamiętajcie: kto nie ma szczęścia w miłości, ten ma szczęście... w konkursach! Pewnie większość z Was już wie, że wspólnie z Magdaleną wygrałyśmy dwa bilety na warszawski koncert naszych idoli z czasów młodości – Backstreet Boys. Z tego miejsca dziękuję raz jeszcze za oddane „lajki” na popularnym portalu społecznościowym, za wiarę w nas, dopingowanie, czuwanie, za wspólne liczenie oddanych głosów, za wszystko! I przepraszam za monotematyczność, spamowanie, a także dziki krzyk, płacz i bieganie po X. piętrze w poznańskim Domu Studenckim „Jowita” po ogłoszeniu wyników. Wiem, że niektórzy chcieli zaznać spokoju w Nowym Roku, ale ja 2 stycznia 2014 roku o godzinie 12:00 byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Chyba nie chcecie wiedzieć, jak będę zachowywać się na samym koncercie, albo gdy wygram trzy miliony w totka, polecę do Stanów, wyjdę za mąż i zostanę matką. Będzie się działo! Lepiej zawsze miejcie ze sobą stopery douszne! I takie pytanie mnie się nasuwa: lepiej wygrywać bilety na koncerty czy mieć szczęście w miłości? :)
A NA ZAKOŃCZENIE RADY NIEOGARNIĘTEJ PANI DOMU:
1.
Nie dajemy kolejnych szans ludziom! - nie
wykorzystują ich... Zwłaszcza faceci!
2.
Nie składamy życzeń noworocznych tej samej
osobie któryś raz z rzędu w ciągu dziesięciu minut! - możemy przypadkiem kogoś
uszkodzić...
3.
Jeśli chcemy kogoś oblać drinkiem, to minimum
trzy razy upewniamy się, że to właśnie ta osoba wychodzi z toalety! - w
przeciwnym razie ktoś inny będzie mokry.
4.
Wierzymy w siebie! - no bo w kogo, jak nie w
siebie? To pomaga!
5.
Spełniamy marzenia! - w końcu po to przecież są,
by je spełniać, a nie po to, by nam zaśmiecać głowy...
6.
Mówimy o swych uczuciach! - to w gruncie rzeczy nic trudnego, a mówić o
nich warto.
7.
Jesteśmy egoistami! - koniec z byciem
nieszczęśliwą na rzecz szczęścia innej osoby! Bycie egoistą w związku z drugą
osobą jest wręcz wskazane, choć nieco absurdalne.
8.
Pomagamy spełniać marzenia innym! - karma wraca,
pamiętajcie!
9.
Dajemy z siebie 100%! - i to w każdym przypadku!
Mniejsza ilość nie wchodzi w rachubę.
10.
Pozostajemy sobą w każdej sytuacji i mamy do
siebie szacunek! - chyba tego nie muszę zbytnio rozwijać...
S.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz