O czym będzie mój dzisiejszy wpis? Jak to mawia moja Mama Basia:
(tak na marginesie, bo pewnie nie wiecie: Mama Dobskiej również nosi imię Barbara - pozdrowienia dla Pani Basi Dobskiej! :D)
"tego najstarsi górale nie wiedzą!"
(Tak, tak... Już użyłam kiedyś tego powiedzonka, ale nic nie poradzę na to, że tak bardzo je lubię! :P)Prawda jest taka, że kompletnie nie mam o czym pisać, albo wręcz przeciwnie: chciałabym wspomnieć o wielu rzeczach, ale jest ich po prostu za dużo i chcę oszczędzić Wam zanudzenia. Jak jest dziś? Mój mózg jest przepełniony milionem pomysłów! Dziś będzie poruszonych kilka kwestii, ale postaram się zrobić to krótko, zwięźle i na temat.
Po pierwsze: robiłam dzisiaj gruntowne porządki. Takie, które robi się średnio raz na dziesięć lat Rozebrałam wnętrze biurka na części pierwsze. O mamo, o mateczko! Ileż skarbów i o wiele bardziej niepotrzebnych rzeczy tam znalazłam! Listy, powycinane artykuły z gazet z moim udziałem, focie znajomych z lokalnych brukowców, zdjęcia (jedno nawet nie swojej klasy - wtajemniczeni pewnie się domyślą ;)), "Złote Myśli" (pamiętacie? mam Wasze wpisy, więc uważajcie!), sprawdziany, kartkówki, wiersze (TAK - pisałam wiersze! NIE - nie przeczytacie ich!), plakaty z kampanii wyborczej (najważniejsze, że wygrałam wybory - dziękuję tym, którzy zrzucili się na ksero), o pamiętnikach już nie wspomnę (mam zapisane lata 2003-2008). Nawet znalazłam karty do popularnej niegdyś gry "FLIRT". Pamiętacie ją? Dla mnie nabrała większego znaczenia po tylu latach. Jeżeli są wśród Was chętni na partyjkę - ZAPRASZAM!:)
Ale w tym artystycznym bałaganie znalazłam coś jeszcze:
"LISTA 100 RZECZY, KTÓRE MUSZĘ ZROBIĆ PRZED ŚMIERCIĄ"
Tak... Niektóre punkty z tej listy zostały już odhaczone - dziwię się, jakich to rzeczy chciałam dokonać w roku bodajże 2006. Do setki jeszcze daleko - jestem mniej więcej na półmetku, ale to wszystko dzisiaj uświadomiło mi, jak bardzo jestem już stara i że pora chyba zacząć zbijać deski na trumnę. :D "Masz 21 lat! Jak możesz czuć się staro?!"
Owszem, mogę. Uwierzcie mi, czytając i wspominając tamte czasy żałuję, że nie można cofnąć się do nich. Życie wtedy było o niebo lepsze i łatwiejsze... Takie problemy jak wówczas, to ja mogłabym przeżywać teraz codziennie.
Po drugie: miewam ostatnio baaardzo dziwne sny. Chyba zacznę je spisywać i się z Wami dzielić, bo aż się w głowie nie mieszczą!
Po trzecie: Magdaleno, w Gorzowie też same śluby. No i dzieci się rodzą, albo są w drodze, albo powstają (tak myślę)...
A propos dzieci, spędziłam ostatnio cały dzień w gronie bobasów, w dodatku płci brzydszej (chłopcy, dla pewności). Mój plan na moje własne dzieci był kiedyś taki:
A. 1x dziewczynka + 1x chłopiec (chłopiec koniecznie starszy!)
B. 2x chłopiec
C. bliźnięta (obojętnie jakiej płci)
Dziś śmiało mogę powiedzieć, że wycofuję się z opcji "B". Nie chcę mieć dwóch synów! Albo nie, mogę mieć, ale w pakiecie z relanium lub czymś mocniejszym i karabinem maszynowym. Jeny, przecież po calutkim jednym dniu prawie padło mi na głowę, dostałam rozdwojenia jaźni, zdziczałam i co tam jeszcze! A w dodatku przegrałam z siedmiolatkiem w szachy. Trzy razy! Dobrze, że jeszcze trzymam poziom w kolorowankach... Mało tego, byłam wiecznie nokautowana przez mężczyzn w wieku lat trzech i dwóch. Niejednokrotnie wspólnie organizowali na mnie napady! Co jest najgorsze? Jak obserwuję płeć nowo przybyłych Polaków, to spora większość z nich, to chłopy.
Mama Basia mówi, że będzie wojna. Wojna to będzie u mnie na chacie, jak mi się dwóch dżentelmenów urodzi kiedyś.
To na tyle dziś,
czekajcie na wpis M.D. (może tym razem szybciej coś wklepie :P)
S.
PS. #1 Za 1,5 tygodnia WOODSTOCK!!! :D :D :D
PS. #2 A córkę i tak nazwę Brooke! :D